- Piotrek! Coś Ty sobie zrobił? - zawołałam patrząc na syna, który na uszy założył coś w rodzaju ochraniaczy, a na czole miał maskę do spania na oczy. - Gdzie? - zdziwił się Pitu szczerze.
- Nie mogu patrzeć na ten Pani dywanik z tamtego pokoju. - pani Wala stanęła w progu podparłszy się pod boki i kręcąc głową. - Hmm? - podniosłam głowę znad klawiatury. - Pani nie miałaby nic przeciwnego by go wyprać do pralku? - Miałaby.
- Mama, a pokas cy tez mas dziulkę w blodzie? -Nie mam - co robić. Odparłam Hance, analizującej moją twarz. - A umies lobic lulkę językiem? - Hanka drążyła dalej. -Nie umiem. - jestem jedynym nieumiejącym przedstawicielem naszej rodzinki. - To spotlaw. - zdecydowanie nakazała Hanka.
Antek i Piotrek wpadają do przedpokoju. -Antek! Chodź, ścigamy się!-zawołał Pit i dalej się rozbierać. -A z kim? - ze stoickim spokojem spytał Toniu niespiesznie rozpinając kurtkę.
Hanka wpada zasapana do pokoju, bo była akcja "Babcia! BIEGAMY!". Babcia po paru rundach galopady po mieszkaniu zpasowała. Więc szaleje dalej sama Hania i psiur i wpadają do pokoju. - No co eh Bolgo eh biegamy dalej, cy odpocinek i się yh napijemy? Bolgo nic nie odpowiedział, więc biegają dalej.
- Ja tes poplosę śledzia! Ja tes! - Hania rozskakała się na widok Pita zabierającego się do ryby i odsunęła swój talerzyk z serem ze szczypiorkiem. - Mozes wyciepać to do siebie - skomentowała usłużnie wymieniając się z Tatą na zastawę.
Hania z przejęciem opowiada jak ją z pokoju, gdzie bawiła się klockami, wypłoszył ryk wiertarki, którą uruchomił Dziadek. - I ja się psestlasyłam, no nie dokońca się psestlasylam, ale to był taki dźfięk taki, taki ooo - pokazuje machając łapką - taki oklągły dźfięk to był. Gdybyście nie wiedzieli jaki dźwięk wydaje wiertarka, to już wiecie, okrągły.
Antoś przygotował małą wieczorną niespodziankę dla Hani i Piotrka. Położył przy ich łóżkach po malutkiej czekoladce. - Patscie! Mikołaj zostawił Wam niespodziankę! - zawołał. Hania rozcieszyła się klaszcząc w ręce, Pitowi coś nie pasowało, zmarszczył się i spojrzał podejrzliwie. Widząc niechybną dekonspirację Antek zaryzykował: - Dobla, zaltowałem, to nie Mikołaj tylko ja!