Glina
Ze szkółki przy Regionalnym Banku Genów Świerka Istebniańskiego nabyliśmy w piątek kilka sadzonek.
No dobra, w sumie obstawiłam nimi cały parapet w kuchni, hołubię, chucham i dmucham. Goszcząca nas Ewa od swojego przyjazdu biega, chucha i dmucha dopieszczając rośliny wokół domu i jak widzę każda z nas zmaga się z innymi roślinno-przyziemnymi trudnościami, z racji specyfiki miejsca, gleby etc. U Ewy i Waldemara nie rosną sosny, za to świerki cudnie, u nas sosny etc. sieją się same, a świerki rosną z umiarkowanym entuzjazmem. Acz przyznaję, Porter na nie sika, trudno rosnąć w tej sytuacji z radością. No i sadziliśmy dotąd choiny pobożonarodzeniowe, a te nawet niby w donicach, niby ze szkółek to mają tak opindolone korzenie, że nawet gdyby Porter nie sikał, to nic by z nich pewnie nie wyszło.
Ewa, która mogłaby otworzyć kopalnię odkrywkową gliny, gdy wydobyła przed posadzeniem kolejnej partii pięciorników (u nas ledwo rosną, u niej pięknie wybujały) następne jej wiadro stwierdziła, że aby nam te tulone do piersi sadzonki świerka rosły, to serio potrzebujemy tego wiadra gliny. Szymek lekko zbladł, bo już mi zapowiedział, że będę wieźć te wszystkie rośliny na kolanach, a tę glinę to on już nie wie gdzie (mi) wsadzi, ale ja się ucieszyłam.
Ewa stwierdziła, że wysypie nam z wiaderka glinę z boku na hałdę.
Dziś przyjechali nowi sąsiedzi, zaktywizowali się na zewnątrz i wewnątrz, więc nie udało mi się cichaczem tej gliny zebrać. Akurat bowiem traf chciał, że obok tej hałdy z kupką gliny dla nas grali w kometkę. I gdy parę razy ledwo uniknęłam trzepnięcia w łeb lotką tudzież dobicia od forehandu, nowi sąsiedzi z życzliwym zainteresowaniem przerwali grę skupiając swoją uwagę na mej nieszczęsnej osobie, grzebiącej w kupie ziemi.
- 10:7 meczowa, a to do czego? - zagaił gracz nr 1. wskazując rakietką na moje wykopalisko.
- Do sadzonek.
- Ahą… A jakich? - drążył, a i ja dzielnie nie przestawałam wydobywać.
- Świerków.
- Ahą… Aaa - nie zdążył dopytać gracz nr 1, bo odezwał się gracz nr 2.:
- Z Sardynii też wywozili piasek w butelkach i wszystkich za to posadzili. - zaakcentował gracz nr 2 machnąwszy znacząco rakietką.
- A Państwo wyjeżdżają? - zamrugał pytająco gracz nr 1.
- Oby... - bąknęłam niepewnie, tuląc tym razem pojemniczki z gliną od Ewy.
#zapuszczeni #Beskidzko #Sardynia #Glina
Komentarze
Prześlij komentarz