Rezydenci
Koziołek Gabryś, rezydent, ma się dobrze. Nawet Porter już na niego nie reaguje, chyba, że Gabryś odstawi jakąś spłoszoną akcję. Jak dziś, gdy rozstawiałam gęsiom siatkę, by im wygrodzić kawałek łąki.
Trąbka ofiarnie dotąd wysiadywała jajo, bez względu na upały, burze, ale junior in spe niestety nie chciał współpracować. W końcu Trąbka odpuściła, a ja mogłam się upewnić, że jajo nadaje się jedynie do utylizacji. Ponieważ Klakson Trąbce towarzyszył, praktycznie nie odstępując jej na krok, skończyły się wycieczki na taras. Dlatego, gdy poświęcenie okazało się bezowocne, nasza para zaczęła opuszczać gniazdo i jajo i wychodzić ze swej budki coraz dalej i śmielej. Żeby uniknąć bezeceństw na tarasie, srulowania gdzie popadnie i uchowania naszego pożalsięboże warzywnika, rozstawiłam siatkę.
Kij ma dwa końce, bo spłoszony Gabryś, spłoszył Portera, który spłoszył Klaksona, który się wpipczył w tę siatkę, ale może się towarzystwo jakoś ogarnie.
Krzysia natomiast doniosła, że poza Gabrysiem, wgalopowały do nas też młode borsuczki. Ich samych jeszcze nie widziałam, ale rozgrzebułki w sadzie i owszem. Zastanawiałam się kto czego szuka robiąc takie dziury, w dodatku magicznie znikają nam owoce borówek i porzeczek z krzaczków i chyba już wiem, kto im pomaga.
Komentarze
Prześlij komentarz