Tropienie i śledzenie wilka wymaga poświęceń

Nie, nie klęczymy przed śniętym drzewem i nie całujemy pnia… może ciut głupio się przyznać, pewnie część osób popuka się w głowę… ale co tam, po wysyłaniu z euforią fot wilczych kup niewiele może człowieka skompromitować, zdradzę - wąchamy wilcze szczochy


Dziwnie to może zabrzmi, ich woń nie odstręcza i ciężko ją przypisać do znanych mi zapachów. Po jej zakodowaniu, ku naszemu zaskoczeniu, byliśmy w stanie jej źródło wywęszyć i zlokalizować bez specjalnego schylania się i podczas mijania jakiegoś miejsca!! A człowieka nos jest przecież dość ułomny. Na pewnym odcinku drogi powtarzał się ten charakterystyczny zapach w niemalże regularnych odstępach. Mega interesujące doświadczenie. Zdecydowanie za rzadko poznajemy otaczający świat różnymi zmysłami, które w końcu mamy. Fajnie jest zakodować coś nowego np. dzięki węchowi. Mózg to w lot wyłapuje i jakby się tym cieszył i bawił, podrzucając ten ślad i wydobywając. Coś jak ciągłe widzenie na drodze marki jednego samochodu, na który mamy zajawkę. „Wszędzie” ten model „nagle” widzimy.
Kwalifikowaliśmy sobie też wilcze kupy i była generalnie kupa szczęścia.
Po co to wszystko? Z ciekawości. Ot takie dziwostki, wynikające z pasji. Ludzie mają dziwniejsze radości z życia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Święty Graal

LeFigaro i Zofija