Stasio
Połamała mi się szczotka do włosów. Pękła plastikowa rączka. Ponieważ po ostatniej wizycie u chłopaków z Konrad Kłos Hair Emergencyzapytany przez mnie Filip, co takiego zrobił, że moje cieniaste, sianowate włosy są tak "po prostu" gładkie, z rozbrajającą szczerością odparł, że nic to tylko szczotka z naturalnego włosia. Stwierdziłam, że takiej poszukam. I tak dzięki Filipowi trafiłam na Stasio, Produkcja szczotek i pędzli... I tu się zaczyna historia, którą MUSZĘ Wam po prostu przybliżyć, bo jest niesamowita, a ja wprost uwielbiam takich ludzi!
Stasiowy sklep internetowy do 20 lipca nieczynny, a ponieważ tak się złożyło, że musiałam pojawić się w Warszawie, pomyślałam: – podjadę tam, zobaczę. Punkcik pracowni przy ulicy Kasprowicza o numerze 56 najzwyczajniej przegapiłam. Uwagę mą przykuły jakieś stoliczki kawiarenki, rozmawiający, okazała witryna czegoś i w ten sposób pracownię mimowolnie minęłam. Wracam. Rozglądam się. Jest. Nierzucające się w oczy drzwi, osadzone ciut w głębi. Kartka oznajmiająca, że tylko jeden klient może przebywać w środku. Zaglądam przez szybę, nikogo. Maseczka na twarzy jest. Wchodzę. Wewnątrz malutka przestrzeń z gablotką ze szczotkami, z boczku po prawej stronie schodki, z ich góry wychyla się psi łepek. Myślę, że i tak więcej osób na raz i bez obostrzeń trudno by tu pomieścić. Gdzieś znad mojej głowy słychać tubalny męski głos (jak potem poznałam należący do pana Krzysztofa Lipki) oznajmiający przybycie klienta i za chwilę schodzi do mnie zamaskowana Pani Grażyna Lipka, córka założyciela zakładu z 1954 roku, pana Stanisława Konofalskiego - jego dyplom mistrzowski można podziwiać nad drzwiami. Pani Grażyna fachowo rzuca okiem na moją głowę i błyskawicznie dobiera właściwą szczotkę do codziennego czesania, a także drugą do suszenia: - Ma podkręcać i układać, czy naciągać i wygładzać? - pyta. To drugie. Wyławia odpowiednią ze szczotkowego jeża.
Tymczasem zapuszczam żurawia dookoła z nieukrywaną ciekawością, bowiem w kubeczkach w witrynie stoją też szczoteczki do zębów, a szczotek do czyszczenia warzyw, ubrań, butów, różnych tkanin i zastosowania wprost nie zliczę. Pytam jeszcze nieśmiało o szczotkę do masażu ciała, bo mam wrażenie, że wszystkie nasze domowe gąbki raz, że szybko się wyciepują, to dwa robią się jakieś takie fujowe... Ale pani Grażyna nie odpuszcza, muszę doprecyzować: do masażu na sucho, na mokro, czy tak i tak. Życzliwie i z cudownym zaangażowaniem pyta jaką mam skórę, czy umiem masować ciało, instruuje, jak robić to prawidłowo i w którą stronę (do serca) rozmasowywać, uprzedza jak organizm może na to reagować. Podobnie analizujemy sposób czesania włosów i masaż głowy szczotką. Czeladniczka smutnieje tylko na chwilę, że szczotki do ciała dla mnie akurat nie ma, bo jest w trakcie jej robienia, ale ktoś taką zamówił kiedyś, nie odbiera, a skoro już tyle się nie zjawił, to może mu się nie spieszy i chwilę poczeka, a ona w tym czasie zrobi dla niego nową, a tę mi sprzeda. Pytam czy długo się robi taką szczotkę. Mistrzyni kiwa głową i w ciemnych oczach pojawia się błysk: – Przekonam się sama. Pokaże mi jak robi się szczotkę i... za chwilę ląduję razem z nią w kantorku na antresoli.
Mikroskopijny warsztacik, z miejscem na dwa krzesełko-foteliki, w głębi łazieneczka, dookoła druciki, drewienka, włosia, szpule, jakieś imadło, koło stóp psie miseczki. Też mikroskopijne, jak ich właściciel. Pani Grażyna sprawnie przewleka drucik przez oczko w drewnianej podstawie, wydziela z pęczka właściwą ilość włosia, zagina, zawija, przeciąga, naciąga i gotowy kolejny wiechetek osadzony w szczotce. Teraz ja. Palce mi się plączą. To co pani Grażyna robi w powietrzu, ja podtrzymuję zębami, pomagając sobie kolanem. Pani Grażyna cierpliwie układa mi palce, pokazuje, raz jeszcze, tylko te trzy, za dużo, o dobrze. A ja czuję, że po prostu to NIESAMOWITE. Wreszcie, w czasie gdy pani Grażyna osadziłaby już dobrych kilka pęczków, JEST! Mój własny osobisty, krzywy kłaczek włosia w czyjeś szczotce. To jest dopiero uczucie!
Tymczasem Pani Grażyna opowiada o tym jak jej Tato, Pan Stanisław Konofalski stracił wzrok na skutek wybuchu pocisku. Operowane dziś odklejanie się siatkówki, w tamtych czasach niestety spowodowało stopniową utratę wzroku inwalidy wojennego. Pan Stanisław szukając zajęcia już jako osoba w zasadzie niewidoma, nawet zatrudnił się w rzeźni, gdzie mieszał w kadziach krew, zanim zdobył w 1953 roku we Wrocławiu papiery mistrzowskie i założył działalność. Zakład, prowadzony przez pana Stanisława i wspólnika, funkcjonował m.in. na Puławskiej 123, a następnie już sam pan Stanisław przeniósł się właśnie na Kasprowicza, gdzie otworzył także, do dziś funkcjonujący warsztat i sklep. Po jakimś czasie czeladnikiem została także żona pana Stanisława - Helena. Po śmierci mistrza i taty produkcję pędzli i szczotek przejęła jego córka Grażyna Lipka. Pani Grażyna nie chciała być szczotkarzem, miała być technikiem fotografii, ale jak często bywa, rzeczywistość tego zawodu ją rozczarowała. Przyszła do taty się nauczyć. Początki były ciężkie. Biegała pomiędzy zakladem a domem pokazywać swoje szczotki mistrzowi-czeladnikowi, który podotykał, "pooglądał palcami" i surowo odrzucał mizerne wyroby do poprawki. W końcu zdenerwowany ojciec burknął: – albo będziesz robić dobrze, albo nie rób wcale! Oczy pani Grażyny delikatnie wilgotnieją, widać w nich, że do dziś te słowa mocno w niej żyją. Ale się nie poddała i sama dziś przyznaje, że na pytania i zachwyty nad tę najwyższą doskonałość jej wyrobów, mówi z ogromną skromnością, że po prostu inaczej oraz innych robić nie umie.
Mąż Pani Grażyny odpowiada za wykończenie, klejenie, impregnację drewna. Ale nie ukrywają, że coraz trudniej o dobrych stolarzy i dobry materiał. Słuchało mi się tych opowieści właścicieli zakładu cudownie. Rozmawialiśmy o przemijaniu rzeczy, ginących zawodach, zastępowaniu kunsztu bylejakością, naprawianiu i cerowaniu i o delikatnie zauważalnym powrocie do cenienia tego, co stanowi dzieło ludzkich rąk.
Szczotki Stasio są faktycznie perfekcyjne. Wiedząc ile serca, kunsztu rzemieślniczego i tradycji w nie włożono, jestem przekonana, że ja wylinieję, a te szczotki będą wciąż doskonałe.
PS. od 25 lat techniczne szczotki Stasia służą w m.in. Polskiej Mennicy, a pani Grażena z mężem żartują, że potrafią zrobić każdą szczotę, od wycioru do czołgu, po wyciorek do fletu. Gdyby to, że serio nie potrzebuję sczotki do zamszu, wyszłabym stamtąd z naręczem szczot do wszystkiego i byłabym perfekcyjnie wyczesaną babką! Tam są też pędzle i pędzelki!
#zapuszczeni #siedliskonajlepiej #szczotkiStasio #Pracownia #Rzemiosło #ProdukcjaSztotekiPędzliStasio #StanisławKonofalski #GrażynaLipka
Magiczna historia,podziwiam i zazdroszczę talentu pisania i nie tylko..
OdpowiedzUsuń