LeFigaro i Zofija
LeFigaro i Zofija to dwie wilgi, które postanowiły wprowadzić do naszego, w sumie dość dynamicznego życia, jeszcze więcej dynamiki. W zasadzie zaczyna się już wszystko nakręcać od bladziocha. Rano.
LeFigaro ląduje z impetem na schodkach przed oknem sypialni i ze skrzekliwym zdziwkiem odkrywa, że śpimy: - WHAAAT?! - wydziera się po wilgijsku, co przypomina nieco angielskie słowo wyrażające zaskoczenie, wątpliwość czy niewiedzę. Wilgijski jest dźwięcznym językiem, w zasadzie pozbawionym kanciastych i warczących przekleństw.
Bardziej chwytając za serce dziwią się tylko edredony (polecam poszukać na yt odgłosów tej kaczki. Spotkaliśmy się z ich Uuuu? oooo? na islandzkiej plaży i ciężko było zachować powagę).
Wracając do wilgijskiego i „naszych wilg”. LeFigaro sprawdza przez wszystkie okna czy mieszkańcy domu spią. Łubudubu ląduje na prapecie, wysuwa szyję, zagląda i dziwi się: - WHAAAT?! Śpiiijoo?! - gdy obleci cały dom i ku swej rozpaczy zobaczy, że mimo tej rundy i 4 rano nadal nie wstaliśmy, woła na pomoc żonę Zofię: - Zofiijooo!!! - fletuje a Zofia zalatana odpowiada: - Iiiidee iiidee!! - i procedura stalkiersko-inspektorska zaczyna się od początku. Zofia też się dziwi, że „whaaat?! Śpijooo?!” I nasze wilgijskie małżeństwo popada w konsternację.
Przy śniadaniu jest nie lepiej. - Pijoo? Pijoo? Dopytuje się z gałęzi drzewa w pobliżu domu Zofija, a że nie widzi z tej odległości, LeFigaro buch - dopada parapetu i odkrzykuje: - Pijoo! Pijoo!!
Rundy dookoła domu, na wyścigi, z lądowaniami na parapetach, schodkach czy tarasie a zwłaszcza na wiklinowym koszyku i zaglądanie nam do domu przypomina trochę ludzkie zoo. Tak jakbyśmy stanowili nie lada atrakcje dla tego pierzastego towarzystwa. czujemy się jak rybki z akwarium czy szympansy za szybą, do których gapie robią miny i mówią do siebie: - A weź puknij im w szybę i zobaczymy co zrobią! Pragnę uprzedzić heheszki, że nie, my nie rzucamy w gapiów guano.
Za to sami zaczęliśmy do naszych gapiów fletować. LeFigaro przekrzywia wtedy głowę i drze się przez szybę: - Whaaat...?! - więc przestajemy bo w sumie nie wiadomo czy nam z gwizdania nie wychodzi jakieś niefortunne do-sol-mi.
Komentarze
Prześlij komentarz