Patulenie
Od siódmej z kawałkiem, gdy ekipa poleciała do szkoły, poszliśmy z teamem GońPatyka na krótki obchód, uradowaliśmy ”zupą buraczano-batatową” Drób Mafii i rzuciliśmy się z nożycami na krzewy różane, żeby je przyciąć i opatulić - jak to się fachowo określa - ogacić słomą na zimę. Po drodze przyłożyliśmy ucho do ula. Nie ma nic cudowniejszego od takiego spokojnego, wyraźnego pszczelego „oddechu”, gdy słychać jak miarowo pszczoły buczą-brzęczą w swoich domkach.
Bardzo się ucieszyłam, bo nasz wspaniały Sąsiad Pan Kubiak przygotowuje ziemię pod obsianie dla pszczół – chyba w końcu facelią i wygląda to obłędnie! W sensie ja już widzę jak one będą tam bzykać! Co oznacza, że jednak powinnam przysiąść zimą i pozbijać więcej ramek
A tak to po tych aktywnościach totalnie cała jestem w jakiś rzepko-nasionkach, nie mogę się z nich wyskubać, co utrudnia skupienie się przy kompie, bo ciągle mnie coś „gryzie” i uwiera. Spodnie od dresu przypominają wkurzonego jeża, na dodatek okazuje się, że nie tylko róże opatuliłam słomą…
Dobrze, że dziś nie trzeba się pokazywać ludziom, bo zwierzaki to kochają nas takimi jakim jesteśmy, bez względu na to jak wyglądamy.
Nie będę ryzykować obalania tej tezy, bo żeby być jeszcze cudowniejszą w swej fizjognomii to pękło mi naczynko w prawym oku, a nad lewe przywaliłam sobie stajfonem, gdy jogowałam na macie i chciałam zerknąć (automatyczna kara), która godzina. Paluszki nie „sięgły” krawędzi szafki i smartfon w bardzo pancernej obudowie się bujnął i jeb.. stuknął mnie centralnie w brew.
Gdy sobie symetrycznie smyrnę fioletowym i brązowym cieniem do powiek, to prawie wygląda jak profesjonalny mejkap.
Także tak. Kogo bawi, tego bawi.
Nie, nie zamieszczę selfie.
Innych tematów chwytających za gardło lub dających przez łeb nie poruszam, bo jesteśmy z nimi na bieżąco i wystarczająco przytłaczają obijając.
#zapuszczeni #siedliskonajlepiej
Komentarze
Prześlij komentarz