Być stułbią

Matka jest tylko jedna. Ma też zwykle jeden mózg i przeważnie dwie ręce. Gdy wieczorem najstarsze dziecię miota się, że przecież już powtórzyło kinematykę i ma w małym paluszku, ale wywala się na pierwszym rzuconym mu pytaniu i po pięciominutowym powtórzeniu ciśnie znów by je przepytywać, bo już umie to sprawdź, zobacz, że opanowało, bo chce mieć szybko z głowy, młodsze zaczyna beczeć, ponieważ nie ma korektora i nie zrobi akapitów, a zapomniało je stosować w charakterystyce Miziołka, którą zaczęło tworzyć jeszcze w szkole i musi skończyć, no ale mama przeczytaj czy jeśli tak napisało, to będzie dobrze i czy czegoś nie brakuje o Miziołku (czy ja w ogóle czytałam Dynastię Miziołków?!), a średnie pyta czym dokładnie jest stułbia (dżizas?!) i dlaczego nazywa się płowa (?!), to mam ochotę, ogromną, niepohamowaną ochotę... zostać w takim momencie stułbią. Chromoliłabym fakt nieposiadania korektora, a kinematykę miałabym tak naturalnie opanowaną, jak tylko parzydełkowiec potrafi mieć. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Święty Graal

LeFigaro i Zofija