Rzecz o chlebie i zakwasie
Jakieś totalne wieki nie robiłam i nie piekłam chlebiszcza. Zakwas, nie do zdarcia i zabicia, który wiele wiele lat mi służył i nigdy się nie obraził – a miałby za co, bo traktowałam go po macoszemu – został wyrzucony do kosza, bo w słoiku wyglądał jak coś obrzydliwego i dziwnie woniał 🤦🏼♀️.
Nowy próbowałam robić, ale przy braku systematyczności w pieczeniu, taki młody zakwas zachowywał się wybitnie fochowato i fanaberycznie. Pieczenie chlebów więc zawiesiłam.
Ale wczoraj podarowano mi 25 letni zakwas. Aby go dostać miałam się zjawić w pewnym, umówionym miejscu. To było swoją drogą ciekawe doświadczenie, wręcz scenariuszowo-filmowe, gdy szarmanckiemu i nienagannemu w manierach kelnerowi wyjawiłam – inny niż zwykle się komunikuje – powód mojej obecności u drzwi wykwintnej restauracji. Kelner ukłoniwszy się, bez mrugnięcia oka i słowa komentarza, otworzył szeroko drzwi, rozgarnął zapraszającym gestem ramienia powietrze i rzucił tylko: -Pani pozwoli za mną. Po czym zaczął prowadzić mnie po miękkich dywanach przez elegancką salę z eleganckimi gośćmi. Dyskretny luksus idealnie dobranych dodatków przykuwał moje spojrzenie, tak jak nasz pochód niechcący unosił wzrok znad kieliszków. Mój przewodnik nie oglądając się, niczym Biały Królik z Alicji w Krainie Czarów otwierał kolejne drzwi, spływał po schodkach, pokonywał zakręty, znów schodki, następne drzwi. Zza kolejnego zakrętu wąskiego korytarza dotarły do mnie cudownie apetyczne, nęcące zapachy i buchające ciepło kuchni, a zza winkla ukazała się profesjonalna i zegarmistrzowska krzątanina męskiego zespołu kucharzy, uwijających się jak oddział specjalny na misji. I poczułam, jak bardzo byłam tam nie na miejscu w mojej puchówce, tak abstrakcyjna, tak bardzo ze świata z zewnątrz, stojąc jak sierota... po zakwas?! i zaburzając ten pszczeli rytm, tak bardzo nieadekwatnie. Zanurkowałam w podstawionym naczyniu z zakwasem, a szef kuchni wyłonił z czeluści pieca parujący, popękany bochen, którego aromat obezwładniał, przedzierając się przez woń innych dań. Zakwas ten, jak największy skarb, stworzył dziś chleb, a ja trzęsę się by go nie zepsuć!
Komentarze
Prześlij komentarz