Piekarnia
W porze podwieczorkowej, w niedzielę zwykle podjeżdżamy do pewnej piekarni. Dziś byliśmy za późno i pyszne ociekające glutenem rumiane i mięsiste buły już wyszły, żadne tam dmuchane-oszukane, którymi następnego dnia można grać w palanta. Kupiliśmy więc omączniony, spękany bochen chleba z ziarnami i bagietę. Nie do końca wiadomo, co to dokładnie jest oraz ile kosztuje, bo człek obsługuje się sam, zdejmując chleby, buły lub pączki czy drożdżówki wprost z piekarskich wózków i blach. Żadnych karteczek z cenami czy opisem. Chleb pokroiliśmy sobie na krajalnicy, zaglądając przy okazji w okienko do piekarzy z nadzieją, że może coś jeszcze wystawią. Niestety. Po drugiej stronie szyby, w koszyczkach odpoczywały same bochny, a piekarze wyciągali kolejną ich partię z pieca. Bagietę i chlebuś włożyliśmy więc w woreczek i poszliśmy do kantorka uiścić należność. Pan do zeszytu wpisał za całość 3,50 zł.
Komentarze
Prześlij komentarz