Bez kitu

Ta osobliwa kupka stanowi obiekt moich westchnień i zaniuchania. To kit pszczeli, którego zapachu nie da się do niczego porównać. Żywiczny, słodkawomiodowy, lekko dymny. W poprzednim wcieleniu byłam chyba pszczołą. Mogłabym nie wychodzić z miejsc, w których pachnie kit. Mogłabym wykleić nim, jak pszczoła, wszystkie zakamarki. Uszczelnić się. Zaimpregnować. Uwielbiam kit i jego woń organicznie, komórkowo. Jeśli będziecie mieli okazję, polecam wsadzić nos. Bez kitu 🙂 serio!

Tak pachnie otwierany ul. Tak pachnie w pracowni pszczelarza. Tak pachnie kombinezon i rękawice. 

Tak, tak. TEN kit pszczeli + % = propolis! 
Też lubię, chociaż to silny specyfik. Nie wolno z nim szaleć i wcale nie chodzi tu o tę część procentową. 
Miłośników żucia i życia przestrzegam też przed ciumlaniem kitu, bo można go potem nie wydłubać 🤣

Tak, przyznaję. Jestem kicią fetyszystką (nie mylić z kocią).

#siedliskonajlepiej #zapuszczeni #zakitowani




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Święty Graal

LeFigaro i Zofija