Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2021

Strata

Obraz
  Straciliśmy dziś Klaksona.   Nie wiem już chyba zapomniałam je zamknąć na noc i nocował na łące. Coś go upolowało. Trąbka w rozpaczy, woła go rozdzierająco. A ja jestem w proszku. „Głupia gęś”. I jeszcze zgubiłam ulubiony kolczyk z pszczółką.  #nieznoszęponiedziałków . EDIT: znalazłam!!! Chociaż taka pocieszka. I w serwisie mój komputer odmówił nawet włączenia się. Cudownie. Kurczesz!!! Nie złapię doła, świat jest piękny, rzeczy martwe nie są złośliwe, poniedziałki są fajne. Będę dzielna!

Mosiek

Obraz
Mosiek a poważniej Mouhib Babel cycuś  Aneta w obiektywie  Patrycja Makowska - equine photography  - in progress, kredki i pastele w przerwie lepienia oscypków, których wędzenie wyszło, acz nie tak jak chcieliśmy, bo za bardzo wyciepliliśmy robiąc dym, ale ojtamojtam, dojdziemy do etapu „co zrobić, znowu sukces”. 

Kalejdoskop

Obraz
  Dziś jak w kalejdoskopie. I w pogodzie i w natężeniu wszelkich prac i obowiązków. Na koniec dnia, wizyta kontrolna u zaprzyjaźnionych dwóch siwków, a potem w oknie pogodowym przeprowadziłam dwie pszczele rodzinki do nowych uli - jedna dała nam się ostatnio we znaki, oj dała. Na wiosnę czeka ją chyba wymiana matki… Szczęśliwie tym razem obyło się bez przykód, udało się ze wszystkim wyrobić przed zmrokiem i dokarmić dziewczyny, potem szybko zamknąć gęsi w chatce na noc. Pognałam do nich w kombinezonie i nie wiem czasem co gorsze: wściekła pszczoła czy gęś. Klaksonom nie koresponduje osobliwa postać z jej głosem, więc sie drą i jeżą na dziwnego stwora. Na szczęście to, że zwykle gadam do nich jak najęta wystarczy ukrócić podejrzliwości na tyle, że dają się zaprowadzić i zamknąć. Ale serio już nie miałam dziś czasu latać w te i we wte i się rozdziewać, poza tym pszczelarski kombinezon jest świetnym sposobem na komary. Gdyby nie to, że kapelusz niegramotny, to bym tak szurnęła i po mleko

Adopcja orzecha

Obraz
  Cieszę się jak gupi do sera!! I to nie tylko na fali porannego entuzjazmu wywołanego nabiałem, acz akcją tworzenia ogródka społecznego „Kabaczek” by  Otwarty Sochaczew , w ramach której powstaje ogródek dla mieszkańców, a ja przy okazji adoptowałam kawał orzecha włoskiego, prawie wrośniętego w parkan. Drzewko róść tak na dziko dalej nie miało szans, Pan Zbyszek dał się namówić i pięknie orzecha wykopał! Akcja wysokiego ryzyka, acz się udało, zobaczymy czy się przyjmie. A ja się dziko cieszę, bo marzył mi się orzech włoski! Na otarcie łez, gdyby się ten duży nie przyjął, to dostałam też takiego małego orzeszka-pypcioszka.

Prfryt

Obraz
 Nie powinnam się nabijać czy śmiać, ale nie mogę powstrzymać parsknięcia, gdy Trąbka z Klaksonem wychodzą wyprostować skrzydła.  Klakson prezentuje swoje w pełnej okazałości i rozpiętości wynoszącej ze 170 cm jak nic. Trąbka, po swej zakończonej niepowodzeniem, heroicznej próbie wysiadywania JJ, zaczęła się pierzyć i zgubiła dokumentnie wszystkie lotki. Przypomina więc wyglądem oskubanego kurczaka rodem z kreskówek - taki tańczący korpusik. Mam wrażenie, że doskonale zdaje z tego sprawę, bo rozpościera swoje kikutki nieśmiało, bez popisów, nadmiernego trzepotania, wyciągania. Skrzydła Klaksona uginają trawy, wieją, podmuchują, szumią niemal husarsko, a trąbkowe robią takie prfryt, prfryt, prfryt.  I tak już jest lepiej, niż ze dwa tygodnie temu, bo coś tam z lotek zaczyna odrastać i wystawać z tutek-tulejek. Po koszeniu łąki przeniosłam też gęsiom siatkę z powrotem na jej kraniec i mogą sobie łazić gdzie chcą, w tym rozpędzić się trochę i podlecieć. Klakson lubi uskuteczniać takie pod

Mądredrzewie

Obraz
 Dziś się autentycznie wzruszyłam.  Polazłam sobie na ostatnią łąkę sprawdzić czy nasza trzymana słowem honoru i resztką idealizmu brama nie padła pod naporem Gabrysia. Szuram sobie szuram kaloszkami w wybujałych trawach, które po ostatnich deszczach upiły się chyba hormonem wzrostu i tak doszurałam w zmierzchu do bramy.  Po drodze przypłaciłam prawie zawałem czochranie się w krzakach krowy sąsiadów, zwanej nie bez kozery Czarną i nasłuchałam się kurnikowo-łąkowych wieści od Klaksona i Trąbki, które musiały się poskarżyć, że najbardziej areodynamiczne z pipciaków wyczaiły, jak się przedostać do korytka trąbkowo-klaksonowego i je splądrować z najmniamniujsiejszych kąsków.  Doszurawszy mimo tego bagażu doświadczeń do bramy, z radością odkryłam, że ta się trzyma! Ale zaraz zerknęłam w bok i z jeszcze większym zdumieniem stwierdziłam, że modrzewie, sadzone od 20 cm dzidziusia z pęczka podobnych gałązek… mają z wiecheć o połowę mojego wzrostu więcej niż ja no i… no po prostu się prawie rozk

Burza

Obraz
  Z widokiem na burzę. #zapuszczeni   #Beskidzko  

POM

  Jak słowo daję wystąpię o udział w Programie Ochrony Matki. Zmienię tożsamość, przede wszystkim numer telefonu, może wygląd...? Gdy dzwonią jakieś inne mamy w tematach, które niekoniecznie ogarniasz: – Nie, nie wiem po ile osób będzie zakwaterowanych w pokoju na obozie, proszę zapytać organizatora. – Serio nie wiem czemu pani nie dostała maila i sms. – Nie pamiętam dokładnego adresu tego internatu, może pani to sprawdzić na stronie. - Nie wiem ile tam będą jechać. Gdy dzwoni dzieć zaraz na początku wyjazdu i wychodzi na to, że już się nabyło: – Nie, nie przyjadę Cię jutro odebrać, wyjazd trwa przecież dwa tygodnie. – Jak to skończyły Ci się już czyste rzeczy... – Jaką paczkę, znowu?! - Już wszystko zjadłeś? - Od kiedy jesteś aspołecznym introwertykiem? Gdy twój numer a nie tatusia jest zwykle wybierany w sprawach niecierpiących zwłoki: - Jak to jest ostatnim nieodebranym jeszcze dzieckiem? Ale mnie nie ma na miejscu, wracam za dwa dni. – Nie wziął ze sobą oświadczenia? No ale to on n