Adopcja orzecha
Cieszę się jak gupi do sera!! I to nie tylko na fali porannego entuzjazmu wywołanego nabiałem, acz akcją tworzenia ogródka społecznego „Kabaczek” by Otwarty Sochaczew, w ramach której powstaje ogródek dla mieszkańców, a ja przy okazji adoptowałam kawał orzecha włoskiego, prawie wrośniętego w parkan. Drzewko róść tak na dziko dalej nie miało szans, Pan Zbyszek dał się namówić i pięknie orzecha wykopał! Akcja wysokiego ryzyka, acz się udało, zobaczymy czy się przyjmie. A ja się dziko cieszę, bo marzył mi się orzech włoski! Na otarcie łez, gdyby się ten duży nie przyjął, to dostałam też takiego małego orzeszka-pypcioszka.
Komentarze
Prześlij komentarz