Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2021

Wpadka roku

Obraz
Wreszcie udało nam się w przewodnickim gronie powędrować w Puszczę!!  Wtopa i siara roku, na przeciwpożarówce, którą szliśmy do szlaku, natknął się na nas, jak na krowy na środku drogi, leśniczy i słusznie miał o to pretensje. Gdy zobaczył plakietkę u dwójki z nas i znaczki KPN i PTTK to już w ogóle się najeżył. Zostaliśmy spisani i pouczeni. Leśniczy miał już od dzień dobry zły humor, bo w obszarze ochrony ścisłej Krzywa Góra zaparkowano na dziko samochody i grzybiarze buszowali tam w najlepsze. Podejrzewam, że w tym przypadku mandaty się posypały. Nam się upiekło, ale serio czuliśmy się wszyscy mocno głupio i niezręcznie. Jak uczniaki. Napomknę tylko, że wśród naszej paczki w sumie samych przewodników, było dwoje prawników. No daliśmy ciała. Co ważne, leśniczy poza pomstowaniem na grzybiarzy, przypomniał, że wg. przepisów (Ustawa o Ochronie Przyrody w Parkach Narodowych z 2004 r.) nie można wprowadzać psów na teren Parków Narodowych. Na terenie KPN kolejną plagą są psy puszczane luze

Fąfanie w fąsach

Obraz
Nie wszyscy - czytaj Pędzel - umieją w zabawki. Pestka umie, w dodatku zaciekle walczy o wejście w ich posiadanie albo chociaż tarmoszenie, wydając z siebie dźwięki takiej furii, że w zestawieniu z jej jestestwem, wywołuje to w Porterze tylko dobrotliwy uśmiech pod faflem i skutkuje ewentualnie podniesieniem wyżej głowy. Pędzel próbuje się włączać, ale nie za bardzo wie o co chodzi (Pestce), a w dodatku Porter, oaza anielskości i mistrzostwa ZEN w stosunku do grubej buły, na Pędzla burczy. To nie jest fair, ale Pędzel rozumie komunikat, więc totalnie odpuszcza podejście do zabawy i zabawki. A Pestka w ferworze uniesienia, aż dynda na frendzlu, machając nogami w powietrzu pod porterową paszczą, do utraty tchu albo ciepnięcia nią przez Portera na podłogę. Porter to jest cwana gapa. Jako aporter z tzw. miękkim chwytem posiadł umiejętność chowania w faflach i wąsach-fąsach wszelkiej maści zabawek czy kościszek. Czegokolwiek, czego nie chce, aby mu zabrano. To nie tak, że on broni zasobów.
Obraz
Poszliśmy z Pędzlem trochę się poddusić wśród starodrzewia. Cisza w Puszczy. Pewnie dlatego, że właśnie wszystko poduszone. Zwykle, zanim człowiek zrobi pierwszy krok, czujne sójki i cała masa ptasiego drobiazgu przekazuje sobie z dzioba do dzioba alert o naszym pojawieniu się. A dziś nic (komarów też nie było, przypadek?). Dlatego pewnie spłoszyliśmy nieuduszoną jeszcze sarnę, bo ją zaskoczyliśmy w paprociach. Jak ona się cicho i z gracją poruszała. Nawet uciekając w popłochu. Nie trzasnęła nawet gałązka. Staliśmy z Pędzlem w niemym zachwycie, patrząc jak sarna bezszelestnie umyka w zieleń. Wyobraziłam sobie siebie w analogicznej sytuacji. Jak wypruwam z paproci spłoszona i gnam w las i… wypierdzielam się z hukiem już na pierwszych metrach, klnąc siarczyście. Rzucam się, podnoszę, po prostu brnę i nagle znikam zamaszyście, co totalnie psuje cały, spodziewany po dzikim jestestwie wdzięk i grację. Byłam taką sarnią Celestą Barber. Aż się skuliłam na myśl o tym całym domniemanym rumorze

Zasilanie awaryjne

Obraz
  Od dwóch godzin nie ma prądu i ma nie być jeszcze co najmniej dwie. No to sobie łazimy z komarami, póki jeszcze coś widać. A coś widać. EDIT: teraz nic już nie widać, a prądu nie będzie co najmniej do północy, bo runęło drzewo na linię energetyczną i usuwanie awarii jeszcze zajmie sporo czasu. Cóż.

Uber-mama

Obraz
  Witaj poniedziałku. Hania zaczyna lekcje o 8:10. Piotr o 9:20, ale dziś godzinę później, bo pochorowała się polonistka, podobnie pani od angielskiego, więc Antek zaczyna też później lekcje, ale kończy dla odmiany dwie godziny wcześniej niż w planie lekcji. Piotr planowo ma zajęcia do 14:20, a Antek dziś do 12:30, Hania za to jest wolna dopiero o 15:55. Do szkoły mamy ok 25 km. Najbliżej nas autobus może, w godzinach, które nam jeszcze jakoś pasują, podwieźć dzieciaki 6 km. Ten PKS, który staje kilometr od nas, jeździ o 10 z minutami i po 18:00. Czekam na prawko Piotra. Bardzo. To pisałam ja, pracująca uber-mama.

Wszędzie dobrze

Obraz
Jak to mawia Szymek, po powrotach do domu, gdy wraca a tam nowy kot, gęś czy inny Pędzel: - Strach wracać do domu.   Tym razem ja wracam z weekendu pszczelarskiego a tu wieści: zaprzyjaźniony koń sąsiada z przęsłem płotu na naszej łące (już naprawione), przewrócona prowizoryczna tylna brama z siedliska zaprasza wszystkie kampinoskie sarny do naszego sadu, Pędzel - pies na lisa zadomowiony, jakby nigdy nigdzie indziej nie mieszkał tylko przed kominkiem, kostki słomy mokrusieńkie, znużone i senne mgły snujące się pomiędzy kępami drzew, pretensje i roszczenia Miaugorzaty od samego progu i rzucone o! cześć mamo, gdy wsadziłam głowę do zamkniętych pokoi naszych dzieci.  Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej .

Wieści

Obraz
Właśnie dotarła do mnie wiadomość o śmierci Wiesława Gołasa i generalnie przykryła wszystko... i Bart Sosnowski…?! A chciałam nieco przedstawić Pędzla, którego pojawienie się zbiegło - bez związku - ze zniknięciem Klaksona.  Jednak zrobię to kiedy indziej.