Do naszego stada dołączyły ostatnio nowe kury. Troszkę speszone, ale w paczce, bo w qpie siła, więc szansa na gładsze wejście w zgraną grupę większa. A jednak. Kury rozpoczęły wieczorne kokoszenie, jak zawsze. Po kolei stare rezydentki zajmowały miejscówki wewnątrz, a nowe grzecznie czekały na swoją kolej na dworze. Kurnik chwilkę gulgotał, szeptał, szemrał, kończył moszczenie się i wymiany uprzejmości oraz życzenia dobrej nocy i ucichł tak, jakby wszyscy lokatorzy już byli w środku. A musicie wiedzieć, że póki nie ma kompletu, to z kurnika dobiega takie matczyne ćwierkanie, wabienie, że kochaanii pora na grzędy, gasimy świateełkoo, dzioby umyte? I takie tam. Czesio krąży, wystawia głowę, zaprasza, gapy przywodzi, szuka, zachęca i wabi. A tu teraz no taka niezręczność. Nowe koleżanki na zewnątrz, a kurnik buzi buzi, spać i zero żenady, że jednak nie jest w komplecie. Nowe trochę skorzystały z tego, że bez odganiania mogą poskubać resztki z pańskiego stołu, ciutkę pogrzebały i za