Zapracowałam sobie na to by odcinek mego kręgosłupa lędźwiowego pokazał mi środkowy palec we wszystkich językach. Bo miejsce do uprawiania pracy zdolnej i zdalnej od ładnych kilkunastu lat mam, jak to sobie określam, w szparze między lodówką a szafką. Bo co się natargał tej naszej trójki dzieciaków, klamotów na trzecie w kamienicy bez windy. Bo ostatnio spędziałam po kilkanaście godzin dziennie przy kompie, plus jakieś obrazkowanie, bo mimo mojego totalnego amatorstwa, okazało się, że ktoś się uparł i bardzo ambitnie się zabrałam za to, by doskoczyć do oczekiwań. Bo jak to ja, wpakowałam się na kurs zawodowy pszczelarski w Pszczelej Woli, z czego jestem nieziemsko szczęśliwa, że mi się udało, a jednocześnie strasznie się stresuję, bo egzaminy za rok, no i te zajęcia ostatnio to zwykle online, czyli od 8:00 do 20:00 w weekend znowu przy komputerze. Zmieniałam sobie tę moją szparę z miejscówki przy wyspie kuchennej, na tę przy stole kuchennym, jak się dało to i na kanapie lądowałam, ale