Mlemlm
Wczoraj był dzień kundelka, jakoś go przeoczyłam, chociaż samego naszego kundelka przeoczyć się nie da. Raz, jest wszędzie tam, gdzie człowiek. Dwa, Pędzel to pies mlemlak.
Wpatrzony w twarz z wyrazem bezgranicznej psiej miłości i uwielbienia, przepraszania, że żyje, jednocześnie za wszelką cenę próbuje pomlemlać chociaż milimetr dłoni ukochanego pancia czy panci. Ślipnąć jezykiem fragment odzienia. Liznąć chociaż przelotnie, by utwierdzić człowieka w swym absolutnym oddaniu a także o swej obecności.
Zabieram często Pędzla ze sobą po dzieciaki do szkoły. Uwielbia jeździć autem i podobnie jak w przypadku zalegania przy kominku, tak i w samochodzie zachowuje się jakby nic innego w życiu nie robił. Generalnie śpi na boczku lub brzuszku między fotelami tak stoicko, że muszę stwierdzić iż żaden z naszych psów w sumie nigdy z takim zaangażowaniem nie podsypiał podczas podróży.
Jednak gdy w rozczuleniu podrapać go za śpiącym uszkiem, Pędzel siada i z miłością oraz wielką determinacją próbuje tę smyrającą dłoń dotknąć chociaż koniuszkiem języka. Gdy dłoń przestaje miziać i kieruje się w stronę dźwigni zmiany biegów, jęzor Mlemlaka podąża za nią. Gdy dłoń zamiera ciut wyżej nad gałką, jęzor również zamiera w oczekiwaniu na zmianę położenia, by znów spróbować tyknąć i mlemlnąć. Jedynka. Mlemlm. Dwójka. Mlemlm. Trójka. Mlemlm. Mlemlm. Piątka. Mlemlm. Mlemlm. Ta zabawa przypomina trochę grę w łapki, gdy próbuje się jednocześnie położyć dłoń i uniknąć pacnięcia.
Ciężko Pędzla za te próby językowe besztać, ale taka wymlemlana dłoń, chociaż nie obśliniona, jakby to było możliwe w przypadku Portera (jak to dobrze, że on nie liże!), to jednak jest jakaś taka… wymemlana. A jeśli nie uda się Pędzlowi dosięgnąć dłoni, to z dużym prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością będzie się miało wymemlany chociaż łokieć.
Gdybyśmy się kiedyś spotkali, to wybaczcie me wymamlanie.
Komentarze
Prześlij komentarz