Nasze psy, łachudry mimo, że siedlisko ma swój obszar do latania nawet zacny, jednak uwielbiają niebotycznie wprost wychodzić poza. Tam to wreszcie pies polata, nie tak jak na własnych łąkach. Przecież. Tam, za płotem jest lepszy świat. Większy. Trawa zieleńsza. Można się tak rozpędzić i pędzić, że się pies o własny język może potykać i się potknąć. Wyhamować w jakiś szuwarach, bo własne są mniej szuwarsze. I gorzej się hamuje. Można się wytaplać, wychłeptać w bajorku. Bo z własnego inaczej jakoś się chłepce i tapla. Można tak się rozpuścić, że aż zapuścić. Wywalić w piasku. Przecież po drugiej stronie płotu piasek jest zacniejszy do wywalenia się w nim. Można wsusić do wody, bo akurat takiej u siebie nie ma. Można się po prostu zapomnieć. Szukać wiatru w polu. A w sumie nie wiem czy jest czego szukać, bo akurat wiało jak w kieleckim, więc wiadomo gdzie. Chyba, że tak wieje iż urwie głowę, wówczas mamy co szukać. Bociany i inne ptaszory dopisały, na zdjęciu na którym chciałam uwieczn