Paź Królowej

Nie wiem czy ktoś pamięta takie rzeczy, bo zwykle ludzie mają ważniejsze tematy na głowie i do zapamiętywania, ale jakoś w zeszłym roku szczułam Was zdjęciami przepięknej, soczystej zieloności i żywych ukropkowień gąsienicą (a nawet kilkoma). Klejnociki te siedziały wówczas na wybujałej i kwitnącej marchwi (przetrwałej znów jeszcze z poprzedniego roku). Ku mej dzikiej radości znowu się spotkaliśmy. Tym razem gąsienica w nieco innej postaci - imago. Ostatni raz motyla pazia królowej (o żeglarzu nie wspominając) widziałam w dzieciństwie, serio. To było kurcze ze 30 lat temu!!! To czujecie co czułam dziś?! Wiem, są znamienitsze pewnie powody do radości. Ale ja z tych przyziemnych mam największy zaciesz ostatnio. 
Druga sprawa, te drzewka co wszyscy kibicowali i chcieli sadzić a taki jeden nawet fotografować jak jakiś projekt wieloletni (siema Mikołaj), a w końcu sadziliśmy w czwórkę z Aneta i Grzegorzem, to one wszystkie przezimowały, a niektóre nawet kwitną. Gdy będą miały owoce, to zaproszę na zbiory, może wpadnie więcej chętnych niż na sadzenie. 
I trzecia sprawa: ten czarny słodziak z ostatniego zdjęcia, to nadal rozgląda się za domem! Zdjęcie z kwitnącą czeremchą w tle wrzuciłam dla równowagi, bo w związku z pracami ziemnymi mamy na siedlisku piaskownicę. Więc próbuję tam nie patrzeć, a widzieć pozytywy. To widzę. Czuwaj!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Święty Graal

LeFigaro i Zofija