Gnaty

Zrobiliśmy psiakom niespodziankę i przytargaliśmy po gigamamucim gnacie. Każdemu na miarę wielkości. Ale zacne były to gnaty i ciężko się je psom transportowało. No i się zaczęło. Bo przecież gnat współgnatowicza jest napewno znacznie atrakcyjniejszy i smaczniejszy! Ale jak to sprawdzić bez narażenia się na utratę własnego skarbu? Targać coś tak wielkiego? Zostawić? Szybko sprawdzić i pędzić z powrotem? Ułożyć się strategicznie i pilnować, co knują inni? Schować? Jak najszybciej pożreć? Pełnić wartę i za nic nie drgnąć? Drgnąć, ale tylko na siku?
Obserwowanie tych bezkrwawych akcji podjazdowych, szpiegowskich, abordażowych, kłusowniczych, teatralnych i pościgowych było zaiste ciekawym doświadczeniem. 
I Pestka, jak zwykle rozdarta, jak sosna, jak żaba, co nie może się zdecydować czy jest piękna czy mądra i jak zawsze w najgorszym położeniu, bo najmniejsza. I najłatwiej na nią tupnąć i zbarać jej małą kosteczkę. A mimo, że najmniejsza, to z mopsią, wielką chrapką na wielkiego gnata.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Święty Graal

LeFigaro i Zofija