Yoda
Yoda to mały, czarny pies, którego mijaliśmy kilka razy w ciągu dnia w drodze do szkoły, sklepu czy domu. Imię nadaliśmy mu tak między sobą, z powodu uszu. Zwykle, widząc samochód, podbiegał i siadał tak blisko krawędzi jezdni, że zawsze zwalniałam prawie do zera i wytaczałam się aż na drugi pas z obawy, że go kiedyś potrącę. Wiedziałam, że nie jest bezdomny i mieszka w domu, zaraz przy zakręcie głównej drogi. Ale dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, co Yoda robi i że prawie zatrzymując się na jego widok, psuję mu cały plan. Okazało się, że Yoda czekał na auta, a uściślając na duże pojazdy, najchętniej na tiry. Widząc napierającą ciężarówkę doskakiwał do krawędzi asfaltu, szybciutko siadał, podnosił nos, zadzierając głowę i... FURKOTAŁ... furkotał uszami na pędzie powietrza wytworzonego przez gnający samochód. Na jego pysku malował się wówczas wyraz tak pełen psiego uniesienia, rozanielenia i absolutnej przyjemności, że moglibyśmy się uczyć od niego czerpania radochy z prostyc