Adopciaki
Adopciaki dołączyły do stadka. Obyło się na szczęście bez afer między laskami, a adopciaki od razu zaczęły grzebać i dziobać. Zwiedziły też kurnik w środku, chociaż pakowania się do niego na spanie nie ogarniają i trzeba je tam zapakować, na szczęście nie zwiewają przed człowiekiem i łatwo, bez protestów i panikowania dają się łapać. Władzia wprawdzie wystartowała do Czesława (?! 😳) i oberwała w czubek, ale chyba już relacje sobie poukładali. Czesława aż zapowietrzyło gdy mu taka punkówa wyskoczyła z półobrotu i już do końca zachowywał zdwojoną czujność.
Adopciaków trochę mi szkoda, bo jedna z nich ma gołą dupcię i wygląda jak rasowa porcja rosołowa i przyznam, że przy naszych kokochach-grubochach bardziej niż marnie, ale mam nadzieję, że w tych warunkach co reszta, szybko zaczną się pierzyć i znormalnieją piórowo.
Tyle nowości w pierwszym dniu Nowego Roku.
Spod puszczy relacjonowałam dla Państwa ja 😉
Komentarze
Prześlij komentarz